środa, 22 maja 2013

„Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?" - świadectwo

Moje zderzenie z alkoholem zaczęło się 28 lat temu. Były gorsze i lepsze chwile. Dużo grałem na gitarze i właściwie żyłem muzyką. Zawsze jednak czegoś mi brakowało…
Były dni, kiedy wydawało mi się, że jestem szczęśliwy, ale zaraz potem nachodziło mnie poczucie pustki i bezsensowności. Przyszedł czas , kiedy miałem naprawdę dość, czułem do siebie obrzydzenie z powodu ciągłego picia. Stanąłem przed wielkim krzyżem i poprosiłem Jezusa Chrystusa- choć wtedy niewiele o nim wiedziałem; by mnie uwolnił od picia, bym mógł stanąć na nogi i nie wstydzić się już samego siebie. W nie długim czasie wydarzył się cud…
Wstałem z łóżka i nie napiłem się, jedną godzinę, drugą, popołudniem, ani wieczorem, po prostu nie miałem takiej potrzeby. Tak minął jeden, drugi, trzeci dzień, a potem tydzień i miesiąc, a w końcu całe lata. I co? Nie przyjąłem tego jako dar, jako odpowiedź na moją modlitwę. Nawet Mu za to nie podziękowałem. Odciąłem się od Boga, wszystko przypisałem sobie i swojej silnej woli. Ludzie którzy widzieli mnie pijanego, a teraz od tak długiego czasu trzeźwego zachwycali się. Byłem niewzruszony, wyzwolony od pokus do napicia się. Po kolejnych latach względnego spokoju zaczęły się straszliwe zawirowania w moim życiu. Z różnych powodów chciałem założyć firmę, która oprócz poprawy mojego bytu, miała propagować kulturę Podhala, poprzez finansowanie zdolnych artystów, którzy klepali biedę. Miała być nawet stołówka dla najbardziej potrzebujących. Potrzebny był jednak kredyt. Zapewniano nas(gdyż to miała być spółka), że oczywiście dostaniemy pieniądze. Tymczasem… stałem się bezdomnym, znów pijanym, a na dodatek wylądowałem za kratami aresztu śledczego. I znów zacząłem szukać Boga. Bardziej po to, by zapytać: „O co Ci chodzi Boże? Przecież chciałem dobrze!”. Potem szukałem Go, by mieć na kogo zrzucić winę, a potem by prosić o pomoc…
Tak trafiłem do Winiarczykówki. Dziś wiem, że Bóg skierował mnie tu, by mi coś powiedzieć. Pokazać kim tak naprawdę jest, by mi otworzyć oczy, rozum i serce. Zrozumiałem, że nic bez Boga nie mogę uczynić… Że kocha mnie dalej, pomimo, iż byłem pyszny i Jego dar przypisywałem sobie, a przecież to nie był jedyny raz. Wiele było sytuacji, kiedy Bóg wyciągał mnie z opresji, a ja nie raczyłem tego zauważyć. To właśnie w Winiarczykówce poznałem i zacząłem rozumieć Boga. Dziś nie zwracam się do Boga:
„Stworzyłeś mnie, to mi daj!”
Ale: „Stworzyłeś mnie, odkupiłeś moje grzechy, a ja dziękuję Ci za to, wielbię i chcę by moje życie należało do Ciebie.”
I jeszcze coś. Modliłem się, bym przestał palić. Z dnia na dzień nie czułem głodu nikotyny. Ale tym razem wiem, że to Boży dar, a nie moja moc. Dzięki Mu za to… Na koniec odważę się użyć słów Pawła:
„Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
Któż będzie oskarżał wybranych Bożych?
Któż będzie potępiał?
Któż nas oddzieli od miłości Chrystusowej?”

Wacek

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz