Moje zderzenie z alkoholem zaczęło się
28 lat temu. Były gorsze i lepsze chwile. Dużo grałem na gitarze i
właściwie żyłem muzyką. Zawsze jednak czegoś mi brakowało…
Były dni, kiedy wydawało mi się, że
jestem szczęśliwy, ale zaraz potem nachodziło mnie poczucie pustki i
bezsensowności. Przyszedł czas , kiedy miałem naprawdę dość, czułem do
siebie obrzydzenie z powodu ciągłego picia. Stanąłem przed wielkim
krzyżem i poprosiłem Jezusa Chrystusa- choć wtedy niewiele o nim
wiedziałem; by mnie uwolnił od picia, bym mógł stanąć na nogi i nie
wstydzić się już samego siebie. W nie długim czasie wydarzył się cud…
Wstałem z łóżka i nie napiłem się, jedną
godzinę, drugą, popołudniem, ani wieczorem, po prostu nie miałem takiej
potrzeby. Tak minął jeden, drugi, trzeci dzień, a potem tydzień i
miesiąc, a w końcu całe lata. I co? Nie przyjąłem tego jako dar, jako
odpowiedź na moją modlitwę. Nawet Mu za to nie podziękowałem. Odciąłem
się od Boga, wszystko przypisałem sobie i swojej silnej woli. Ludzie
którzy widzieli mnie pijanego, a teraz od tak długiego czasu trzeźwego
zachwycali się. Byłem niewzruszony, wyzwolony od pokus do napicia się.
Po kolejnych latach względnego spokoju zaczęły się straszliwe
zawirowania w moim życiu. Z różnych powodów chciałem założyć firmę,
która oprócz poprawy mojego bytu, miała propagować kulturę Podhala,
poprzez finansowanie zdolnych artystów, którzy klepali biedę. Miała być
nawet stołówka dla najbardziej potrzebujących. Potrzebny był jednak
kredyt. Zapewniano nas(gdyż to miała być spółka), że oczywiście
dostaniemy pieniądze. Tymczasem… stałem się bezdomnym, znów pijanym, a
na dodatek wylądowałem za kratami aresztu śledczego. I znów zacząłem
szukać Boga. Bardziej po to, by zapytać: „O co Ci chodzi Boże? Przecież
chciałem dobrze!”. Potem szukałem Go, by mieć na kogo zrzucić winę, a
potem by prosić o pomoc…
Tak trafiłem do Winiarczykówki. Dziś
wiem, że Bóg skierował mnie tu, by mi coś powiedzieć. Pokazać kim tak
naprawdę jest, by mi otworzyć oczy, rozum i serce. Zrozumiałem, że nic
bez Boga nie mogę uczynić… Że kocha mnie dalej, pomimo, iż byłem pyszny i
Jego dar przypisywałem sobie, a przecież to nie był jedyny raz. Wiele
było sytuacji, kiedy Bóg wyciągał mnie z opresji, a ja nie raczyłem tego
zauważyć. To właśnie w Winiarczykówce poznałem i zacząłem rozumieć
Boga. Dziś nie zwracam się do Boga:
„Stworzyłeś mnie, to mi daj!”
Ale: „Stworzyłeś mnie, odkupiłeś moje grzechy, a ja dziękuję Ci za to, wielbię i chcę by moje życie należało do Ciebie.”
I jeszcze coś. Modliłem się, bym
przestał palić. Z dnia na dzień nie czułem głodu nikotyny. Ale tym razem
wiem, że to Boży dar, a nie moja moc. Dzięki Mu za to… Na koniec odważę
się użyć słów Pawła:
„Jeśli Bóg z nami, któż przeciwko nam?
Któż będzie oskarżał wybranych Bożych?
Któż będzie potępiał?
Któż nas oddzieli od miłości Chrystusowej?”
Któż będzie oskarżał wybranych Bożych?
Któż będzie potępiał?
Któż nas oddzieli od miłości Chrystusowej?”
Wacek