poniedziałek, 7 listopada 2011

Błogosławieni ubodzy w duchu…

stara jabłoń z ruin nieopodal  Winiarczykówki
Razem z naszymi podopiecznymi przeszedłem niezłą lekcję pokory. Przyjęliśmy pod swój dach osobę 65 letnią, upośledzoną umysłowo w stopniu znacznym, która wymagała stałej opieki. Do tej pory trafiały do nas osoby, które są dość sprawne fizycznie i umysłowo, dlatego ta sytuacja była dla nas nie lada wyzwaniem. Człowiek ten trafił tutaj, bo żaden pobliski DPS nie chciał go przyjąć, a rodzina wyjeżdżając do USA zapomniała o nim. Ja wiedziałem jedno, nie mogę sobie wybierać komu chce pomóc, dlatego postanowiłem przyjąć go tymczasowo z zamiarem znalezienia mu odpowiedniego miejsca na pobyt stały. Wiem dobrze, że w moim życiu nie ma przypadków i tak też było tym razem. W ciągu tygodnia, udało mi się zarezerwować miejsce w DPS około 350km od Winiarczykówki. Jednak jestem tego pewien, że to BÓG zainterweniował i to ON sprawił pomyślność tej sprawy.
Przez pierwsze kilka dni, nasi domownicy nie potrafili się odnaleźć w nowej sytuacji. Jeden podopieczny chciał się nawet wyprowadzić mówiąc, że „nie będzie z nim mieszkał w jednym pokoju”. Bóg jest dobry, po kilku dniach nasi domownicy nabrali szacunku do nowego mieszkańca i zmienili całkowicie swoje nastawienie: jak z początku krzyczeli na niego, tak zaczęli być uprzejmi w stosunku do niego, chodzili z nim na spacery, pomagali mu się kąpać, jeść i w wielu innych sytuacjach codziennego życia. Wiem dobrze, że to Jezus Chrystus w Duchu Świętym sprawił to, że z uprzedzenia, zrodziła się miłość i akceptacja.  Mnie to też nauczyło dużego szacunku i zrozumienia do ludzi posiadających podobne ograniczenia jak nasz nowy mieszkaniec oraz  tego, że często nic nie mogę sam zrobić, odpowiednio pomóc, we właściwym czasie zareagować itp.  Mój Tatuś w Jezusie Chrystusie może sprawić takie rzeczy, On czuwa nad wszystkim co Mu powierzę i wylewa Swoją Łaskę na mnie.
Na koniec powiem jeszcze jedną ważną rzecz, kiedy parę razy modliłem się nad tym człowiekiem w imieniu Jezusa Chrystusa, to za każdym razem płakał on i za chwilę bardzo się uspokajał. Tak, to obecność Boża sprawiała to, a nie moje „modły” (kiedyś przypisałbym sobie tę zasługę). Po dwóch tygodniach, zdarzył się Boży cud. Nasz nowy domownik mógł jechać do nowego domu. Mówię cud, bo na takie miejsce trzeba czekać nawet parę lat. Rozstaniu towarzyszyło wzruszenie. Dzisiaj wiem, że Bóg już dokonał wszystkiego w Jezusie Chrystusie, a ja z wiarą chwytam się Jego obietnic, ufając w Jego  błogosławieństwo.
Dziękuję Ci Panie Jezu Chryste, że czynisz nas ubogimi w duchu…
Janusz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz